Pan Zdzisław Fertak z Kosut jest Chrześniakiem Prezydenta Mościckiego.
Rodzina Pana Zdzisława:
Rodzice: Franciszek Fertak i Paulina z Szejków
Rodzeństwo:
Antoni- Franciszek- 12.12.1920r.
Kazimierz- 04.03.1922r.
Stefan- 28.08.1923r.
Stanisław- 17.03.1925r.
Marian- 20.12.1926r.
Jan
Aniela (po mężu Andrzejczyk)
Zdzisław- 04.01.1932r.
..
..
..
Kiedy stryj (ojca brat) pana
Zdzisława- Antoni Fertak, który był sędzią w Grodnie dowiedział się o
narodzinach kolejnego- 7 syna w rodzinie brata, postanowił napisać wniosek do
prezydenta Mościckiego. Zgodnie z dekretem prezydenta, siódmy syn w rodzinie
mógł być jego chrześniakiem. Po złożeniu wniosku, załatwieniu wszystkich
formalności i spełnieniu określonych w dekrecie wymagań, mały Zdziś mógł
zostać ochrzczony.
Chrzest nastąpił w 1933 roku w kościele przyklasztornym w
Zarębach Kościelnych (brak dokumentów- spłonęły w czasie wojny). Do domu
państwa Fertaków zajechał przedstawiciel Prezydenta. Prezydenta reprezentował
oficer wojska polskiego Czesław i żona Zofia (? nazwisko). Z Kosut do kościoła
w Zarębach Kościelnych mały Zdziś, matka-Paulina i chrzestnymi zostali
zawiezieni dorożką przez pana Konarzewskiego- właściciela 176 hektarowego
folwarku w Kosutach.
Chrzest Zdzisława Fertaka był wielkim wydarzeniem w parafii.
Po uroczystości odbyło się huczne, jak na stan zamożności rodziny przyjęcie, a
dziecko otrzymało od chrzestnego prezent w postaci 300 zł oraz książeczkę
oszczędnościową z wkładem 50 zł.
W chwili wybuchu II wojny światowej pan Zdzisław miał 7 lat i prawdopodobnie w latach 1939/40 lub 1940/41 chodził do I klasy Publicznej Szkoły Powszechnej w Zarębach Kościelnych gdyż, jak czytamy w "Kronice Szkoły", za okupacji sowieckiej (1939-1941) szkoła funkcjonowała.
W "Księdze Ocen" z roku szkolnego 1945/46
odnajdujemy ucznia Zdzisława Fertaka urodzonego 3 I 1932r. w Kosutach, syna
Franciszka i Pauliny z Szejków.
W roku szkolnym 1945/46 był on uczniem II klasy, więc prawdopodobnie pierwsza
klasę ukończył przed wojną.
Niestety Pan Zdzisław, jako chrześniak prezydenta nigdy nie
skorzystał z przywilejów jakie mu przysługiwały.
Może w 78 rocznicę urodzin uczcimy lub chociażby poinformujemy
społeczeństwo o tym fakcie.
W 1926 roku Ignacy Mościcki w ramach prorodzinnej polityki wydał dekret stwierdzający, że każdy siódmy chłopak w rodzinie zostanie wpisany jako jego chrześniak.
Rodzina musiała
mieć nienaganną opinię. Uczciwość, praworządność, szlachetność danej rodziny
była sprawdzana przez urzędników administracji państwowej i potwierdzana przez
proboszcza lokalnej parafii.
List z prośbą i wszystkie potrzebne papiery wysyłało się do kancelarii
prezydenta, a ta po ich rozpatrzeniu odsyłała odpowiedź.
Do chrztu w imieniu prezydenta trzymał dziecko starosta lub wojewoda.
O takim maluchu można było powiedzieć, że ma szczęście. Od państwa otrzymywał książeczkę oszczędnościową z wkładem 50 zł (równowartość połowy ówczesnej pensji nauczycielskiej). Państwo gwarantowało mu także bezpłatną szkołę, lecznictwo oraz przejazdy wszystkimi publicznymi środkami transportu. Za 50 proc. mogło także jeździć jego rodzeństwo.
W ten sposób do 1939 roku, w całej Polsce, prezydent Mościcki miał około dziewięciuset chrześniaków.
Przywileje, jakimi
obdarowało ich kiedyś państwo, nie na wiele się zdały. Właściwie większość z
nich nie zdążyła z nich skorzystać z powodu wybuchu II wojny.
Przed wojną jeździło się niewiele, a na szkołę wyższą za młody był nawet ten
najstarszy. Nie zobaczyli także swoich oszczędności, które - jak obliczyli -
obecnie warte są kilka tysięcy dolarów. Pieniądze, które otrzymali, były włożone
na konto przedwojennej Pocztowej Kasy Oszczędności i oprocentowane w skali roku
na 6 proc. Po wojnie Państwowa Kasa Oszczędności przejęła pieniądze, ale nie
zobowiązania.
Wojna większości z nich dała się mocno we znaki. Tułali się po Polsce, po całej Europie. Niektórzy doświadczyli zesłania na Sybir, inni wstąpili do armii.
Po wojnie
komuniści nie uznawali żadnych przywilejów uchwalonych w II Rzeczpospolitej.
Po 1945 roku Chrześniacy Prezydenta musieli znaleźć sobie miejsce i nie
przyznawać się do tego, kim są. Najwidoczniej ukrywali to bardzo dobrze,
bo są wśród nich nawet emerytowani pułkownicy. Ale nie brakuje też księży, jest
nawet aktor teatru w Krakowie. To smutne, ale wielu z nich dziś ledwo wiąże
koniec z końcem.
Obecnie w kraju i
za granicą, co udało się potwierdzić poprzez stowarzyszenie, żyje ponad
trzystu chrześniaków prezydenta.
Stowarzyszenie od lat walczy o zwrot tego, co się należy jego członkom. Pisali
już wszędzie - do kolejnych marszałków Sejmu, prezydentów Wałęsy i
Kwaśniewskiego, pełnomocnika ds. rodziny. I nic. Owszem, raz doczekali się
odpowiedzi. Zaproponowano im zwrot oszczędności według taryfy z 1949 roku. Wtedy
za stare 100 zł płacili 3 zł nowe. Propozycję uznali za bandycką.
Dziś honoruje ich jedynie Poznań, który mieszkającym tam 10 chrześniakom funduje darmowe przejazdy komunikacją miejską. Są jednak pewni, że dopóki starczy im sił, będą walczyć o swoje. A wiedzą jak to robić. Tylko dzięki uporowi udało im się sprowadzić ze Szwajcarii do Polski w 1993 roku prochy ukochanego prezydenta i jego żony Marii.
1997.06.21. Na Jasnej Górze zorganizowano Zjazd Stowarzyszenia Chrześniaków Prezydenta Mościckiego.
"Z powodu przybycia mi siódmego z rzędu syna w dniu
(..) r.b. mam wielki zaszczyt prosić Pana Prezydenta o zezwolenie na wpisanie do
aktu chrztu jako Ojca Chrzestnego mego nowo narodzonego syna, któremu na chrzcie
świętym nadane będzie imię (...)".